Najnowsze komentarze
Na wszelki wypadek tutaj pisze: Ni...
Witaj ponownie! Ostatnie spotkanie...
@jazda na kuli - tak, nadal jestem...
Latasz coś jeszcze?
Więcej komentarzy
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki

31.03.2017 01:01

Urodzinowy [TOR]T

Starość nie radość a prezenty trudna sprawa

Wstyd się przyznać, ale dopiero w zeszłym sezonie pierwszy raz odwiedziłam autodrom w Pszczółkach. Od pierwszej wizyty bardzo polubiłam odwiedzać to miejsce z moimi wariatami. Siadałam w jakimś punkcie z aparatem robiąc im fotki, ucząc się obsługi aparatu ;) Bacznie obserwując jak śmigają, wspierając ich i kibicując a jednocześnie trzymając kciuki by wyjechali w takim samym stanie w jakim wjechali na swoich ukochanych maszynach. 

Podziwiałam jak pięknie, płynnie wchodzą w te dość ciasne zakręty, a motocykle z taką gracją uginają się pod ich władzą niczym uległe szczenięta. 

Przyjechałam kolejny raz Suzanną i aparatem w plecaku w piękny ciepły wrześniowy dzień. Na miejscu jak zwykle wielkie poruszenie wszyscy rozmawiają. Rady, porady, plotki i ploteczki trwają w najlepsze ;) 

Po dostrzeżeniu mnie i mojej pierdoły znajomi zadowoleni obwieszczają "Ile można robić foty, dziś wjeżdżasz na tor!" Wyśmiałam ich od góry do dołu, pokazałam tylko w jakim stanie jest Suzanna (stare opony - DOT pamięta pierwsze metry Suzi, napęd do wymiany, brak crash padów itp.) nie miała jeszcze żadnego dokładnego serwisu bo przecież nie dawno ją kupiłam i nie było na to jeszcze czasu.

-"Spoko to nie problem, dawaj ją na serwis do tyłu zaraz jej poprawimy napęd. Pojedziesz sobie na spokojnie zapoznasz się z torem"

Tiaaa na pewno....

- "Na spokojnie jazda na torze? Jaki to ma sens? Tak się nie da!"

No ale... nie miałam wiele do gadania, kumpel zawinął mnie i zabrał Suzanne na szybki serwis, naciągnęliśmy napęd ile się dało. Ciśnienie w oponach doprowadzone do odpowiednich wartości.

Pozostała tylko jedna sprawa formalna do załatwienia - zapłata za wjazd. Bije się jeszcze z myślami czy dobrze robie. Po głowie obija się wizja wywrotki i dalszy płacz jeśli tak się stanie. Z drugiej strony to już zaraz ostatnia szansa by w tym sezonie wjechać bo zaraz pogoda się zepsuje... Za kilka dni kończę 25 lat hmm może to dobry czas by przed pierwszą ćwiartką zaliczyć torowanko ? taki prezencik dla mnie ode mnie ? :D

DOBRA koniec tego myślenia! Idę, płace, w końcu raz się żyje ! jak się wywalę będę płakać, szybko szukać pracy i składać z kumplami wieczorami.

Aparat przekazuje i błagam o relację z mojego torowego rozdziewiczania zarówno Suzi jak i mnie :P

Wsiadam na Suzuki tak jak zwykle a jednak zupełnie inaczej, nogi mam jak z waty. Czuję jak emocje sięgają zenitu, stres opanował moje ciało i już kompletnie nie czuję motocykla. Samo ruszenie do wjazdu jest dla mnie wyzwaniem. Ja pitole co się ze mną dzieje... Ogarnij się kobieto głupia bo gleba będzie już na dojazdówce.

 

Stoję jak ta wielka oferma tuż przed startem, zagryzam zęby i czekamy na swoją kolej.

Gdy przyszła pora na nas, przez pierwsze okrążenia byłam niczym sparaliżowana... kaleczyłam jazdę po całości. Siedziałam sztywno jak jakaś ostatnia oferma. Moto co prawda złożone trochę, aż mi momentami buty szorowały o asfalt, jednak mój tyłek kurczowo przyklejony był do kanapy GS'y.  No żesz kurcze blaszka no... ! Daj na luz, nie spinaj się... ! Walczę sama ze sobą, ale paraliż jest zbyt silny... :/

Koniec pierwszej tury, zjeżdżam zmęczona przegraną walką ze swoimi blokadami... Podjeżdżam do chłopaków "Zróbcie coś... jestem spięta jak cholera... jakbym była przyklejona do siedzenia z kijem w tyłku"

Nie musiałam mówić więcej. Zaraz dwójka znajomych zaczęła ogarniać moją psychikę. Jeden kumpel trzymał Suzi w odpowiedniej pozycji, drugi zaczął ustawiać moją pozycję na motocyklu. Byłam w szoku, jak mam niby w takiej pozycji się utrzymać w czasie jazdy? Przecież gleba moja jest pisana na wstępie... Jednak w czasie jazdy wszystko wygląda i zachowuje się zupełnie inaczej. Będzie dobrze !

Kolejny przejazd ! Do boju ! Czas pokonać lęki. Tor tylko poważnie brzmi a wcale nie jest przecież taki straszny :)

Z każdym okrążeniem jest coraz przyjemniej, pewniej i faktycznie muszę przyznać ta jazda jest męcząca. Czuję jak robi mi się gorąco  wręcz upalnie w tej mojej ukochanej skórze... Czas mija ekspresowo szybko i niebawem trzeba znów ustąpić miejsca kolejnej grupie. Zrobić sobie przerwę by nabrać sił i odparować. Pierwsze co robię to migusiem ściągam kurtkę.

Uśmiech z mojej twarzy nie schodzi, podskakuje, biegam dookoła, dopytuje co, gdzie, jak poprawić, kto widział moją jazdę i jakie ma zastrzeżenia. Znajomi nie mogą uwierzyć co się ze mną dzieje "czy ona coś brała?" 

TAK ! Brała ! Najlepszy drag jaki istnieje: adrenalina w połączeniu z endorfinami ! :D

Chciałam by ten dzień się nie kończył. Było mi tak dobrze jak chyba  jeszcze nigdy w życiu się nie czułam. Odkryłam nowe możliwości jazdy, które dają mi tą dawno nie odczuwalną a tak bardzo poszukiwaną radość z jazdy. Czułam tak cholernie wyraźnie euforie, która jest nie do opisania. Wkręciłam się po uszy. Miłość i motyle w brzuchu to nic w porównaniu do tego co czułam tego dnia i przez kilka następnych.

Śmigałam do oporu i gdy prawie wszyscy już się rozjechali grzecznie zapytałam czy możemy jeszcze chwilkę się pogonić z moją ekipą na spokojnie. Prośba została zaakceptowana i ziuuuummm.... :D

Wiem, że robie jeszcze masę błędów. Obroty trzymam zdecydowanie za niskie w zakrętach, pozycja jeszcze wiele pozostawia do życzenia. Jest to mój pierwszy raz na torze, od lat nie jeździłam w ogóle na motocyklu więc myślę, że jest to po prostu kwestia ćwiczeń a na wszystko przyjdzie czas ;)

Nadszedł moment w którym ten piękny dzień dobiegał końca... pora rozstania z Pszczółkami była nieubłagana... By podtrzymać klimacik na koniec ekipą pojechaliśmy do znajomego by obejrzeć i zgrać materiały z naszych kamerek i aparatów :D

Okazała się, że mój dobry znajomy był na tyle kochany, że zrezygnował ze swojej jednej sesji by zrobić mi zdjęcia jak mykam Suzi. Byłam przeee szczęśliwa. Zarejestrowali moje postępy z całego dnia. Teraz mogłam usiąść i analizować swoje błędy by następnym razem przejazdy były lepsze <3 Kocham tych wariatów mimo, że mnie denerwują nie raz ;)

Gdy przyszło co do czego to jednak nie tylko emocje trzymały mnie przez kilka następnych dni. Przekonałam się na własnej skórze, że jazda na torze to nie lada wysiłek dla całego organizmu. Zwłaszcza moje nogi przypominały mi bardzo często, że spędziłam supper dzień :D Mimo, że ból był dość konkretny to za każdym razem gdy go czułam przypominałam sobie ten wspaniały dzień i momentalnie na mojej twarzy pojawiał się ogromny uśmiech na samą myśl :D

To była moja najwspanialsza przygoda i doświadczenie związana z jazdą motocyklem.
Nie wiem jak Wy ale ja już nie mogę się doczekać kolejnych sesji i treningów :D

Komentarze : 7
2020-05-10 10:33:33 jazda na kuli

hejka Road!

2020-05-09 16:45:29 bandziorro

Na wszelki wypadek tutaj pisze: Nie mam tego nowego nr, moze przy kilkukrotnej zmianie aparatu gdzies zniknal mi ten kontakt... Bo zakladam, ze kontaktowalismy sie na ten nowy juz przy spotkaniu w 3miescie?

2020-05-08 23:19:21 bandziorro

Witaj ponownie! Ostatnie spotkanie w Gdansku bylo bardzo mile. Moze wkrotce jak sie zamaracha uspokoi znowu odwiedzimy tamte rejony, ale tym razme bedzie nas rodzinka banikow ;)

Nie wiem czy nadal masz tamten nr .

Pozdrowionka!

2019-06-17 09:51:59 Road

@jazda na kuli - tak, nadal jestem uzależniona choć czasu na to coraz mniej :( miałam teraz tydzień urlopu to odpaliłam małą czarną :)

2019-06-14 22:34:13 jazda na kuli

Latasz coś jeszcze?

2017-04-19 15:59:00 ort

Dobra rada: "nie" z przymiotnikami i przysłówkami pisze się łącznie. "Nieraz" też się pisze łącznie. Jak piszesz publicznie, to pisz poprawnie. Znając życie zripostujesz tekstem: "nie podoba sie nie czytaj". A nie będę.

2017-03-31 12:29:24 PACHOL

Ciekawy artykuł, sam nie mogę doczekać się mojej pierwszej wizyty na torze GS'em, wszystkiego najlepszego przy okazji ! :D

  • Dodaj komentarz